Jak Pan ocenia aktualną działalność Byłych Wychowanków/Wychowanek Salezjańskich na świecie?
Jest jak śpiący olbrzym, który powoli się budzi. Europę trzeba ratować, Afrykę trzeba odkryć. Amerykę Łacińską i Azję – ukierunkować, a Amerykę Północną – określić. Paradoksem jest to, żę inne grupy Rodziny Chrześcijańskiej lepiej nas czasem rozumieją niż sami Byli Wychowankowie. Wiele pracy wymaga tożsamość Byłego Wychowanka.
Jak idzie realizacja programu zaproponowanego przez Radę Światową?
Dobrze, ale powoli. Możesz mieć bardzo piękne idee, ale kiedy ludzie o tym nie wiedzą, trudno jest iść do przodu. Oto dlaczego wkładamy wszystkie nasze siły w rozpowszechnienie naszych idei, naszego strategicznego planu i naszych kluczowych projektów.
Czy uważa Pan, że świeccy zbyt mocno odczuwają klerykalizm?
Nie, myślę, że jest zbyt dużo zeświecczenia wśród księży. Chcę powiedzieć, że poświęcają zbyt dużo czasu na prace i działania, które wyniszczają ich siły psychiczne i fizyczne. Ksiądz studiował i jego powołaniem jest zbawianie dusz. Jeśli poświęca zbyt dużo czasu księgowości, utrzymaniu budynków, zarządzaniu administracyjnemu, nie ma czasu na to, do czego został uformowany i wezwany przez Boga. Lepiej pozostawić te rzeczy świeckim.
Co chciałby Pan powiedzieć Byłym Wychowankom Salezjańskim?
Życzę im, aby odkryli, że bycie “uczciwymi obywatelami i dobrymi chrześcijanami” to program życia; że “bycie solą ziemi i światłością świata” jest planem działania; że wykorzystanie swich umiejętności osobistych w służbie drugim, a zwłaszcza – Rodzny Salezjańskiej, jest właściwą drogą prowadzącą do Nieba.
Jakaś myśl nadziei na koniec...
Zrozumieć, że Ksiądz Bosko nas uformował – to myśl, która wyzwala. Próba jego naśladowania jest rozwiązaniem licznych niepewności... Zachęcam wszystkich Byłych Wychowanków do marzeń.