Grażyna Starzak
Przed nami Światowe Dni Młodzieży Kraków 2016. Jak przygotowują się do tego święta młodych chrześcijan salezjanie?
Przygotowujemy się długo i gorliwie. Jako gospodarze robimy wszystko, żeby nasi goście mieli co jeść i gdzie się wyspać. Wypoczęci i uśmiechnięci zapewne chętnie i aktywnie wezmą udział w Światowych Dniach Młodzieży. Bardzo nam zależy na tym, żeby młodzież, która przyjedzie do Polski, zabrała ze sobą dobre wspomnienia. Wszak będą gościć w kraju św. Jana Pawła II, który jest pomysłodawcą ŚDM. A ponieważ tam, gdzie salezjanie spotykają się z młodzieżą, zazwyczaj jest wielkie i radosne świętowanie, myślę, że i tym razem tak będzie i spełni się to moje życzenie.
Podczas ŚDM organizowane jest Święto Salezjańskiego Ruchu Młodzieżowego. Odbędzie się ono 27 lipca. Jaka jest geneza tego ruchu?
Salezjański Ruch Młodzieżowy różni się od innych kościelnych ruchów przede wszystkim tym, że nie ma struktur, zarządu i że został utworzony spontanicznie przez samą młodzież. Jako dzień jego publicznych „narodzin” przyjmujemy spotkanie młodzieży z całego świata na Colle Don Bosco w 1988 r., kiedy to wraz z naszym generałem świętowaliśmy 100. rocznicę narodzin dla nieba ks. Bosko. Doświadczenie jedności było zaczynem Salezjańskiego Ruchu Młodzieżowego. Tworzą go dziś grupy i stowarzyszenia młodzieżowe, które, zachowując swoją autonomię organizacyjną, pracują w różnych miejscach i w różny sposób, ale identyfikują się z duchowością i pedagogią salezjańską, tworząc w sposób domyślny lub wyraźny Salezjański Ruch Młodzieżowy. Jedną z cech tego ruchu jest to, że wszyscy odczuwamy potrzebę spotykania się co jakiś czas. A jak spotkanie to i świętowanie, które jest wpisanie w naszą salezjańską duchowość. Ostatnie spotkanie Salezjańskiego Ruchu Młodzieżowego odbyło się w 2015 r. z okazji 200-lecia urodzin ks. Bosko, a wcześniej w Rio de Janeiro w czasie Światowych Dni Młodzieży w 2013 roku.
Czy Ksiądz Inspektor uczestniczył już wcześniej w ŚDM? Jakie wspomnienia budzą?
Byłem trzykrotnie uczestnikiem ŚDM – w Częstochowie (1991), w Rzymie (2000) i w Toronto (2002). Za każdym razem w innej roli. Pierwszy raz w 1991 r. w Częstochowie jeszcze jako student teologii. To, co zapamiętałem wiąże się z wielkim utrudzeniem, bo byłem odpowiedzialny za przyjęcie 200-osobowej grupy młodzieży salezjańskiej ze Wschodu. Postawiliśmy sobie ambitny cel, żeby nasi goście czuli się u nas jak najlepiej, a wtedy w naszym kraju były jeszcze problemy praktycznie ze wszystkim. Po raz drugi uczestniczyłem w ŚDM w 2000 roku w Rzymie. Ale to „uczestnictwo” zaczęło się już w Polsce, bo bp Henryk Tomasik, wówczas krajowy duszpasterz młodzieży, poprosił nas, salezjanów, o zorganizowanie równolegle do ŚDM w Rzymie spotkania polskiej młodzieży na Jasnej Górze. To było duże wyzwanie, bo licząc na oko pod Jasną Górą zjawiło się może nawet sto tysięcy ludzi. Wprost z Częstochowy pojechaliśmy z kolegami, we trójkę, samochodem do Rzymu, żeby wziąć udział chociaż w samej końcówce ŚDM. Z Rzymu zapamiętałem przede wszystkim bardzo zimną noc na Tor Vergata. Nigdy w życiu tak bardzo nie zmarzłem, jak w czasie tego nocnego czuwania w Rzymie, w wigilię mszy św. rozesłania. Ta noc utkwiła mi jednak mocno w pamięci przede wszystkim z powodu papieskiej katechezy. Ojciec Święty Jan Paweł II był już wówczas słaby, ale mówił mocnym głosem. Wtedy, na przełomie wieków, wszyscy byliśmy w podniosłym nastroju, w nadziei, że oto otwiera się jakaś nowa epoka, nowy świat. Papież miał ogromny wpływ na młodzież. Już samo Jego pojawienie się wśród nas było niezwykłym przeżyciem. Pamiętam, jak ktoś krzyknął, że papież wjeżdża na plac i nagle tysiące młodych ludzi, którzy robili różne rzeczy – modlili się, spali, grali, rozmawiali – rzucają wszystko i biegną ile sił w nogach, żeby Go zobaczyć. Tak samo było w 2002 r. w Toronto.