Czy woli Ksiądz Kardynał być przedstawiany jako kardynał czy salezjanin?
Bycie salezjaninem to moja tożsamość chrześcijańska… Dla mnie bycie kardynałem niczego nie wnosi do tego, kim jestem, ważne jest, że jestem chrześcijaninem i salezjaninem.
Ks. Kardynał utrzymuje, że bycie kardynałem nie oznacza promocję. Tak więc co oznacza?
Jest to posługa na rzecz Kościoła powszechnego, o którą zostałem poproszony. Cała reszta, bycie biskupem, bycie kardynałem, jest konsekwencją mojego powołania wypływającego z chrztu. Podstawą jest chrzest, który czyni nas dziećmi Bożymi oraz braćmi Jezusa i całej ludzkości, jest to najwyższy zaszczyt, nasze podstawowe powołanie. Cała reszta wpisuje się w posługę.
Ksiądz Bosko, założyciel salezjanów, miał prorocze sny. A o jakim Kościele śni Ks. Kardynał?
Papież Franciszek w jednym z rozdziałów dokumentu „Querida Amazonia” mówi o czterech marzeniach. Są to: marzenie społeczne, marzenie kulturowe, marzenie ekologiczne i marzenie kościelne. Mówi o synodalnym, wspólnotowym Kościele, w którym razem idziemy naprzód; Kościele jako ludzie Bożym w komunii. Jak powiedział kiedyś Papież, „jakże pragnąłbym biednego Kościoła dla biednych”, Kościoła wychodzącego, jak to często powtarza, wychodzącego i oddającego się na służbę światu, aby budować społeczeństwo zgodnie z kryteriami Ewangelii; Kościoła, który idzie do zranionych. O takim właśnie Kościele marzę i w tym moim marzeniu w pełni zgadzam się z papieżem Franciszkiem i z tym, co rozumiem przez Ewangelię.
Jest Ksiądz Kardynał w Rabacie, w Maroku, kraju, w którym chrześcijanie stanowią mniejszość. Co robi Kościół w tym kraju?
Przeżywam nawrócenie. Nie tylko teraz, ale także wtedy je przeżywałem, gdy byłem w Kenitrze przez osiem lat. Znam zupełnie inną sytuację chrześcijaństwa z Paragwaju, gdzie 99% ludzi zostało ochrzczonych. Teraz znajduję się w miejscu, gdzie chrześcijanie stanowią absolutną mniejszość, gdzie nie odgrywamy żadnej roli społecznej. Można się zastanawiać, co my tu robimy, jakie znaczenie ma tutaj obecność Kościoła. Firma handlowa odeszłaby po tylu latach, nie osiągając „zysków”. Zostajemy, ponieważ wierzymy, że jesteśmy tutaj, ponieważ Bóg wzywa nas, abyśmy tu byli, a potem odkrywamy to, co mam nadzieję odkryje cały Kościół: celem jest Królestwo Boże, a nie Kościół. Nie jesteśmy tutaj, aby powiększać Kościół, jesteśmy tutaj, aby głosić Chrystusa i Ewangelię. I robimy to poprzez nasze osobiste świadectwo, naszą pracę na rzecz budowania lepszego świata i czynienia ludzkości coraz bardziej rodziną Bożą zjednoczoną i braterską. Jako mniejszość żyjemy z radością naszą chrześcijańską wiarą.
Jak przedstawia się dialog międzyreligijny, zaczyna w życiu codziennym czy jest inicjatywą wyższych sfer?
Dialog islamsko-chrześcijański toczy się przede wszystkim we współistnieniu, w życiu codziennym, w przyjaźni, w dobrym sąsiedztwie, w pracy. Gorąco polecam motto, które głosi: „mów mniej niż muzułmanie i rozmawiaj więcej z muzułmanami”. Kiedy rozmawiasz z muzułmaninem i pytasz go o jego troski, jak żyje, jakie rzeczy go niepokoją, zdajesz sobie sprawę, że jest taki jak my. Na tym polega dialog międzyreligijny i odbywa się prawie samoistnie. Potem jest dialog na poziomie dzieł, współdziałania na rzecz praw człowieka, wielkich spraw dotyczących ludzkości. Tutaj też możemy mieć wspólne projekty.
Gdzie powinien dzisiaj znajdować się Kościół?
Człowiek jest wszędzie, zwłaszcza najubożsi i najbardziej opuszczeni. Kościół, nie tylko biskupi, musi pozostać tam, gdzie jest ból. Chrześcijanie muszą być jak krew, która pojawia się sama z siebie w miejscu rany… Kiedy krew tryska z rany, nie chodzi o to, że chce uciec; chce zamknąć ranę płytkami krwi. Chrześcijanin powinien pozostać tam, gdzie jest rana na świecie, próbując ją uleczyć. Trzeba być wszędzie, ale przede wszystkim tam, gdzie jest rana.