Drodzy przyjaciele charyzmatu Księdza Bosko, przesyłam wam życzenia Bożonarodzeniowe z bardzo pięknych północno-wschodnich Indii – gdzie niedawno przybyłem z „dachu świata”, z Nepalu – i z prowincji Shillong, która wspaniale się zapisała w historii salezjańskich misji.
Tam spotkałem się z moimi braćmi salezjanami i świeckimi, członkami Rodziny Salezjańskiej, siostrami córkami Maryi Wspomożycielki i siostrami misjonarkami Maryi Wspomożycielki.
Siostry misjonarki prowadzą w Agartali ośrodek dla niepełnosprawnych dzieci i młodzieży.
Ci młodzi całkowicie przykuli moją uwagę i głęboko mnie wzruszyli, kiedy w czasie Eucharystii w tym dniu pięćdziesięciu chłopców i dziewcząt, głuchych i niemych z tego ośrodka wykonało wszystkie pieśni w języku migowym, powtarzając gesty siostry, która, stojąc przed nimi, także w tym języku podawała im treść danej pieśni. Wzruszyłem się, widząc, jak śpiewają poprzez te gesty, jak byli uważni i skupieni, a jednocześnie szczęśliwi; ich oczy jaśniały i rozświetlały niczym lampy całą kaplicę.
Modliłem się z wiarą. Modliłem się z nimi i za nich.
Następnego dnia przed południem spotkałem się z nimi w ich domu. Jego oficjalna nazwa to „Ośrodek rehabilitacyjny Fernando”. Ten znajduje się w mieście Agartala, stolicy stanu Tripura w Indiach. Jest to szkoła nowatorska, stojąca pod znakiem techniki i miłości sióstr. Początkowo zajmowano się niedosłyszącymi dziećmi i młodzieżą, teraz opieka i edukacja obejmuje osoby z różnego typu niepełnosprawnością. Stąd też w ostatnich latach przyjęto również młodych dotkniętych autyzmem, niedowidzących i z porażeniem mózgowym.
Siostry otaczają troską 150 chłopców i dziewcząt ze stanu Tripura, z których 62 mieszka w domu z siostrami. Wszyscy oni pochodzą z ubogich rodzin. Być może w odniesieniu do klas średnich istnieją inne opcje, ale gdy chodzi o ubogich, jak już powtarzałem wielokrotnie, ci mają tylko nas.
W czasie tego spotkania chłopcy i dziewczęta wykonali tradycyjny taniec Hojagiri. Byłem pod wrażeniem, widząc ich, jak tańczą zachowując doskonałą równowagę, w rytm muzyki, chociaż nie „czują” jak my, ale wszystko świetnie wyczuwają intuicyjnie na swój własny sposób. Młoda akrobatka zaskoczyła wszystkich wysokim poziomem swojego występu. Ale to, co było najpiękniejsze, to jej wielka wrażliwość, radość, uśmiech, gesty wdzięczności, wyrażone w języku migowym z zapewnieniem o modlitwie za każdego z nas.
Pomyślałem wtedy o małych żywych cudach, które miałem przed własnymi oczyma. Uczą się, są szczęśliwi, przygotowują się do życia. Wielu z tych, którzy byli tutaj przed nimi, ukończyło z powodzeniem studia na uniwersytecie. I w każdej chwili odczuwałem w tym domu obecność Pana i macierzyństwo Maryi, które, w osobach sióstr, stały się poświęceniem i służbą.
Nie mogę zapomnieć radości tych dzieci i nastolatków, wdzięcznych Panu za to, co otrzymują w swoim życiu. Kontemplowałem, obserwowałem i dziękowałem za to wszystko w głębi mojego serca.
Po raz kolejny mogłem zauważyć, najpierw w Nepalu, a potem w Siliguri, że Bóg nie przestaje kreślić pięknych historii życia, w których jest obecny, i nie przestaje rodzić się w wielu sercach.
W czasie tych godzin naszego spotkania nauczyłem się kilku „słów” w języku migowym. To wystarczyło, aby ich pozdrowić, powiedzieć im, że mnie zauroczyli, aby im podziękować. I czułem się z nimi naprawdę szczęśliwy.
Odczułem, że powinienem podziękować Panu za dar Księdza Bosko i tej jego salezjańskiej rodziny, ponieważ w niej my wszyscy tworzymy wielką, chociaż pokorną siłę, w całości ukierunkowaną na dobro i czynienie szczęśliwymi ludzi młodych „dzisiaj i w wieczności”.
Używając języka migowego, obiecałem tym dzieciom, że będę się modlić za nich, prosząc je, by i one zrobiły to samo. Dziękowały mi, ich oczy mówiły wszystko, a ich uśmiech wypływał z samego wnętrza.
I poprzez to moje wspomnienie chcę ukazać również wam te małe, a w gruncie rzeczy wielkie wychowawcze „cuda” w „Historii zbawienia”, którą my, salezjanie, piszemy.
I dlatego w perspektywie bliskiego już Bożego Narodzenia zapewniam was po raz wtóry, że Pan jest obecny wśród nas (o czym jesteśmy bardziej czy mniej przekonani), i staje się Życiem przede wszystkim wśród najuboższych i prostych, jak te dzieci z Agartali.
Ich ręce, które przecinały powietrze znakami w języku migowym, przypominały mi skrzydła aniołów z Betlejem.
Nigdy nie zapomnę ich rąk, które przecinały powietrze znakami w ich cichym języku, wydając się być licznymi jaskółkami w locie, a może bardziej – skrzydłami wielu aniołów, na podobieństwo tych z Betlejem.
Bożonarodzeniowe ilustracje z aniołami tchną lekkością, radością, chęcią życia…
Aniołowie otwierają nam niebo. Usuwają ciężar ziemi. Niosą nam tę dziecięcą radość, która była charakterystyczna dla Oratorium Księdza Bosko.
Mamy Boże Narodzenie, moi przyjaciele. Pozwólmy, by Bożonarodzeniowi aniołowie przypomnieli nam, że nasze życie w Bogu staje się święte i pełne światła.
Wraz z niepełnosprawnymi dziećmi z Agartali życzmy sobie Radosnych Świąt Bożego Narodzenia, szczęśliwych narodzin Dzieciątka Bożego – Miłości do nas wszystkich.
Najserdeczniejsze życzenia z okazji Świąt Bożego Narodzenia!