Demokratyczna Republika Konga – Hiszpański salezjanin wśród 30 tysięcy przesiedleńców przebywających na boisku piłkarskim

03 lipiec 2024
Pan de la Hera z Przełożonym Generalnym, Kard. Á.F. Artime

(ANS – Goma) – “Obecnie sytuacja w Gomie jest raczej spokojna. Można jednak odczuć poważne ograniczenia i blokady z powodu zamknięcia szlaków zaopatrzeniowych” – relacjonuje salezjanin koadiutor Domingo de la Hera, pochodzący z Burgos w Hiszpanii, który przebywa w Demokratycznej Republice Konga od ponad 45 lat. Północno-wschodnia część kraju doświadcza obecnie skutków działań zbrojnych grup zainteresowanych wydobyciem cennego koltanu z kopalń znajdujących się na tym obszarze.

Goma to miasto liczące 160 000 mieszkańców, położone we wschodniej części Demokratycznej Republiki Konga, na granicy z Rwandą i 90 km od Ugandy. Ostatnie ataki bojówkarzy, które trwają już trzy lata, sprawiły, że obecnie jest  prawie milion przesiedleńców, którzy “opuścili swoją ziemię w tym, co mieli na sobie”. Wielu z nich osiedliło się w obozach wokół miasta Goma lub zamieszkali w domach  swoich krewnych. “Tylko na obiektach sportowych naszego ośrodka ‘Don Bosco” zamieszkało od 4 000 do 4 500 rodzin, czyli nieco ponad 30 000 osób na dość małym terenie, wielkości trzech boisk piłkarskich”.

Życie w obozie dla uchodźców jest “sytuacją jedyną w swoim rodzaju i bardzo pouczającą”, z mieszanką różnych postaw. Oszołomieniu, które widać, towarzyszy również determinacja i “niestrudzona aktywność, zwłaszcza ze strony kobiet, które chcą za wszelką cenę podtrzymać życie rodzin”, nie zapominając o wdzięczności za to, co robią dla nich “ci, których uważają za posłańców Boga”. W międzyczasie dzieci, ze swoją niewinną radością i normalnością, wydają się znajdować poza tą koszmarną rzeczywistością.

De la Hera powiedział następnie, że “jest dobrze przyjmowany” w Gomie, a on sam uważa się “zarówno za Hiszpana, jak i Kongijczyka” po prawie pół wieku spędzonym w tym afrykańskim kraju. “Kiedy doszło do sytuacji kryzysowej, nie zrobiliśmy nic innego, jak tylko zareagowaliśmy na nią w najlepszy możliwy sposób” - dodał.

Reagując na istniejącą sytuację, pukali do drzwi “władz, organizacji międzynarodowych i dobroczyńców”, aby pomogli im zaspokoić pierwsze potrzeby związane z przediedleńcami, a chodziło o wodę, żywność, środki sanitarne i inne podstawowe rzeczy.

“Odnotowano przypadki cholery” - podaje dalej salezjanin. Lekarze bez Granic szybko przejęli inicjatywę, pokonując epidemię po kilku tygodniach. “Co do reszty, nasza przychodnia stara się zapewnić pierwszą pomoc, leki i inne środki”. Najbardziej chorzy trafiają do szpitala miejskiego. “Wskaźnik śmiertelności jest tutaj wyższy niż w przypadku reszty populacji”. 

Jeśli chodzi o dastarczanie pożywienia, istnieje tygodniowy plan, zgodnie z którym grupa 500 dzieci i niektórych matek, “spośród najbardziej zagrożonych”, otrzymuje dodatkową porcję żywności. “W następnym tygodniu zmienia się grupa beneficjentów, co dotyczy również innych sektorów obozu”. Ponadto, okresowo, “w zależności od dostępnych zapasów”, uchodźcy otrzymują tzw. “zestaw przetrwania”.

W sytuacji niepewności co do długości pobytu w obozie,  realizowany jest również odpowiedni program w odniesieniu do uczniów. “Aby uczniowie ostatnich klas szkoły podstawowej i średniej nie stracili tego, co już osiągnęli”, zwiększono liczbę sal lekcyjnych i nauczycieli, aby ośrodek salezjański mógł nadal zapewniać swoje zwykłe usługi edukacyjne.

Ángel Lara Tébar

Źródło: El debate

InfoANS

ANS - “Agencja iNfo Salezjańska” - jest periodykiem wielotygodniowym telematycznym, organem komunikacji Zgromadzenia Salezjańskiego, zapisanym w Rejestrze Trybunału Rzymskiego pod nr 153/2007.

Ta witryna używa plików cookies także osób trzecich w celu zwiększenia pozytywnego doświadczenia użytkownika (user experience) i w celach statystycznych. Przewijając stronę lub klikając na któryś z jej elementów, wyrażasz zgodę na korzystanie z plików cookies. Chcąc uzyskać więcej informacji w tym względzie lub odmówić zgody, kliknij polecenie „Więcej informacji”.