wywiad Beatrix Gramlich w “Kontinente”
Skąd pochodzisz?
Pochodzę z Rwashi, wioski odległej około dziesięć kilometrów od Lubumbashi.
Z ilu osób składała się twoja rodzina?
Miałem starszego brata i młodszą siostrę. Mój ojciec pracował w państwowym przedsiębiorstwie energetycznym. Moja matka troszczyła się o rodzinę. Nie mieliśmy wiele pieniędzy, ale nie byliśmy skrajnie biedni, posiadaliśmy mały dom.
A potem co się stało?
Kiedy miałem jedenaście lat, zmarł mój ojciec. Moja siostrzyczka miała wtedy osiem lat. Chcieliśmy zostać z naszą matką. Jednak po śmierci mojego ojca jego krewni nas wyrzucili z domu. Ja i moja siostra zostaliśmy wysłani do naszych dziadków i do mojej ciotki mieszkającej z nimi.
Czy był to trudny moment?
Problemy się pojawiły, kiedy tam przybyliśmy. Moja ciotka, babka i dziadek nie traktowali nas jak dzieci. Stale nas obrażali. Karali nas z nic.
Z jakich powodów cię karali?
Np. kiedy nie chciałem nabrać wody ze studni i przynieść jej do domu. Wtedy mnie bili. Gdy twierdzili, że postępuję źle, mówili: «To jest przejaw czarów. Odziedziczyłeś to po twojej matce».
A ty wierzysz w czary?
Wmawiali mi wielokrotnie: «Jesteś małym czarownikiem», tak więc w końcu uwierzyłem, że tak jest.
Co oznacza być małym czarownikiem?
To znaczy być osobą, którą się obwinia, kiedy inni cierpią, i kiedy pojawi się cierpienie. Dlatego uciekłem, aby więcej nie cierpiały inne osoby z mojego powodu.
A twoje rodzeństwo?
Mój brat mieszka z innymi krewnymi, a moja siostrzyczka zmarła z powodu jakiejś choroby, nawet nie wiem jakiej.
Dokąd się wtedy udałeś?
Do Lubumbashi. Tam przez rok mieszkałem na ulicy.
W jaki sposób żyłeś na ulicy?
Przebywałem w Katuba, przedmieściu Lubumbashi. Blisko urzędu gminy znajdowały się stare, porzucone auta. W nocy w nich spałem.
Z jakimi problemami spotkałeś się na ulicy?
Nie mieliśmy ubrań, oprócz tych, które nosiliśmy na sobie. W nocy było zimno, nie mieliśmy żadnych kocy. Nie było nigdzie toalety. Myliśmy się przy kranie na ulicy.
W jaki sposób trakowali was ludzie jako dzieci z ulicy?
Wielu pytało: «Gdzie masz rodzinę?», ale nie trakowali nas jak inne dzieci.
Czym możesz to lepiej wytłumaczyć?
(Milczy, spuszczając wzrok)
Jak trafiłeś do salezjańskiego ośrodka dla dzieci ulicy?
Odpowiedzialny za adminsitrację dystryktu Katuba przyprowadził mnie tutaj rok temu.
Jakiej pomocy tutaj ci udzielono?
Mam możliwość uczenia się. Pokrywają za mnie opłaty szkolne. I ja mogłem się zmienić. Kiedy przybyłem, wierzyłem, że jestem małym czarownikiem. Osoby, które tutaj pracują, powiedziały mi, że to jest nieprawda. Powoli zacząłem sobie zdawać z tego sprawę. Stałem się nową osobą.
Co chciałbyś robić?
Chciałbym kontynuować moją naukę, a potem znaleźć pracę i móc pomogać innym dzieciom, które cierpią.