Oficjalnie mówi się, że sytuacja jest pod kontrolą.
Wiele rzeczy jest ukrywanych. Na chwilę obecną ludzie muszą stać przez trzy dni w kolejce, aby dostać 20-30 litrów benzyny. Jest to bardzo ciężka sytuacja dla ludzi, a także dla dostawców żywności, bo ci nie mogą z wiosek dostać się do wielkich miast. W regionie Andów, o charakterze rolniczym, traci się produkcję, ponieważ nie ma możliwości, by wyjechać i ją sprzedać.
Ludzie muszą zostać w domu: jak na to reagują?
Trudno jest im pozostać w domu, ponieważ większość z nich żyje z dziennej pracy: “z tego, co dzisiaj zarobią, kupują żywność na cały dzień”. Ci, którzy mają większe możliwości, jakoś sobie radzą, ale w dzielnicach robotniczych kwarantanna nie może się utrzymać.
Rząd zawsze pomagał najsłabszym warstwom, także po to, by utrzymać zgodę.
Jest pewien program, który przewiduje zapewnienie żywności dla każdej rodziny, ale za każdym razem jest coraz trudniej go urzeczywistnić. Państwo było świadome, że zmniejsza się produkcja żywnościowa i jednocześnie zasoby finansowe, dzięki którym sprowadzano żywność z zagranicy. Ale w tej krytycznej sytuacji nic nie zrobiono.
Do tego trzeba dołączyć ograniczenie wody pitnej, która nie wszędzie dociera każdego dnia, ponieważ w ostatnim czasie nie przeprowadzano niezbędnej konserwacji akweduktów. W wielu przypadkach woda dociera raz w ciągu tygodnia. Jeśli zapobieganie Covid-19 wymaga częstego mycia rąk wodą i mydłem, możemy sobie wyobrazić, jak to wygląda w Wenezueli.
Co są w stanie uczynić salezjanie w tej sytuacji?
Przede wszystkim żyjemy w tych samych warunkach co wszyscy Wenezuelczycy: wspólnoty mają problemy z nabyciem żywności. A poza tym, kościoły są zamknięte i działalność parafialna została zawieszona, nie napływają ofiary, dzięki którym mogliśmy pomagać najbiedniejszym.
Także szkoły są zamknięte: edukację szkolną staramy się zastąpić nauczaniem na odległość i usiłujemy również utrzymywać kontakt ze wspólnotami za pośrednictwem mediów społecznościowych, ale trzeba wiedzieć, że sieć internetowa jest tutaj bardzo słaba.
Jesteście terminalem, do którego dochodzi echo niepokojów obecnego czasu.
Pewna pani powiedziała nam, że jej siostra, która miała problemy z oddychaniem z powodu zarażenia się Covid-19, nie miała pieniędzy na leczenie w szpitalu prywatnym i dlatego udała się do publicznego ośrodka zdrowia, ale tam brakowało niezbędnych narzędzi. I ta pani zmarła, nie mogąc poddać się leczeniu. I takie sytuacje, jak ta, są na porządku dziennym.