“Ten bochenek nazywa się ‘hamam’, co oznacza ‘gołąb’, bo przypomina go kształtem. Tutaj, w Betlejem, robimy go tylko my” – mówi dalej Ibrahim, obsługując klientów przybywających tuż przed ósmą zmianą. Jego zmiana zaczynała się o dziesiątej wieczorem, a on sam ugniatał ciasto przez całą noc, przy czym pierwszą partię przyniósł ponad godzinę wcześniej. Czternaście różnych kształtów, chleb biały i razowy, a wszystko to z mąki, soli, drożdży i wody. “I nigdy nie dodajemy cukru, więc jest dobry dla tych, którzy mają choroby krwi” - podkreśla Ibrahim, dumny ze swojej pracy, której nauczył się od piekarzy przybyłych specjalnie z Włoch do miasta Betlejem, którego nazwa oznacza właśnie “Miasto Chleba”.
To “cud” chleba, który powtarza się w mieście Narodzenia Pańskiego od ponad 120 lat: mąka i solidarność, jako cement wspólnoty, która, wokół pieca i warsztatów salezjańskiej szkoły zawodowej, szuka możliwości własnego rozwoju, który jest możliwy, a który jest dzisiaj określany jako zrównoważony.
W 1863 roku ks. Antonio Belloni – misjonarz “Propaganda fide”, późniejszy salezjanin – założył pierwszy sierociniec w Ziemi Świętej. “Piekarnia służyła początkowo do wyżywienia chłopców, których wkrótce było prawie stu. Mąkę ofiarowali niektórzy darczyńcy; tak więc była edukacja, ale i troska o podstawowe potrzeby, w tradycji salezjańskiej" – tłumaczy ks. Gianni Caputa, salezjanin. Kilka lat później podjęto decyzję o publicznej sprzedaży chleba: konkretność i solidarność, cechy, które charakteryzowały tutaj ostatnie stulecie. Małe zielone karteczki, które ktoś kładzie na ladzie, są dla tych, którzy otrzymują chleb bez płacenia za niego. Chleb “pomnażany” dzięki międzynarodowej solidarności i lokalnej przedsiębiorczości: z momentami szczytowymi, jeśli zachodzi taka potrzeba, jak to było podczas pandemii, kiedy to trzeba było zaspokoić do wieczora ponad 100 rodzin.
“Poezja” betlejemskiego chleba jest również symbolem rozwoju, o który nadal zabiega Platforma 18 włoskich organizacji pozarządowych działających w Palestynie – w tym “Focsiv” – pomimo dramatycznego kryzysu gospodarczego w całym regionie. Chodzi tu o “Start your business”, trzyletni projekt realizowany przez włoskie organizacje pozarządowe, także przy wsparciu Włoskiej Agencji Współpracy na rzecz Rozwoju, mający na celu uruchomienie nowych mikroprzedsiębiorstw. “Powstało już sto start-upów, a ostatecznie ma ich być 120” – informuje Gigi Bisceglia, koordynator Platformy. Mowa tu o małych – pojedynczych firmach lub składających się z dwóch lub trzech elementów, które będą działać w takich sektorach, jak turystyka, rzemiosło, produkcja mydła i kosmetyków oraz świadczenie usług, takich jak call center pozwalające znaleźć lekarzy i przeprowadzić badania krwi w sytuacji, gdy nie istnieje publiczna służba zdrowia, albo też – kursy zawodowe dla kobiet i młodzieży.
“Staramy się przenieść model ekonomii Franciszka na grunt praktyczny: nie ma nic złego w prowadzeniu prywatnej działalności gospodarczej, ale należy ją rozwijać w sposób zrównoważony, zadając sobie pytanie, jaki wpływ chcemy mieć na społeczność” – stwierdza Luigi Bisceglia, który wykłada również na Wydziale Ekonomii i Handlu Uniwersytetu w Betlejem. Chodzi o małe przedsiębiorstwa, które mogłyby zatrudniać około 300 młodych ludzi i kobiet, stosując model, który sprawdza się od ponad stu lat. Mówi na koniec Bisceglia: “I właśnie piekarnia salezjańska, dzięki możliwości rozdawania chleba najbardziej potrzebującym, od samego początku jest formą przedsiębiorstwa społecznego”. Jest to również firma, która musi prowadzić księgowość, naprawiać zepsute urządzenia..., ale pomimo wszystkich trudności trwa już od ponad wieku. A w “Mieście Chleba” chce się dalej, aby rozwój i solidarność nadal oscylowały wokół starej salezjańskiej piekarni.
Luca Geronico