To, co mnie najbardziej uderzyło, kiedy spotkałem Matkę Teresę w 1958 roku, jeszcze jako młody seminarzysta, było jej zapomnienie o sobie, a zwrócenie uwagi na innych, zwłaszcza najuboższych, co łączyło się z jej wielkim entuzjazmem i nieustanną zdolnością do regeneracji sił w obliczu przeróżnych trudności. Jej dynamizm łączył się z głębią duchową, z głębokim sensem powołania i radością, która udzielała się innym. (...)
Gdyby Matka Teresa miała przekazać jakieś przesłanie naszej epoce, byłoby nim stwierdzenie, że każda osoba ludzka ma swoją godność i wartość, nie ważne jaką kruchością jest powleczona. Dla Matki Teresy nie było stratą czasu służenie ślepym, głuchym, niemym lub trędowatym i odpowiadanie na ich zasadnicze potrzeby. Ona widziała, jak “chwała Boża” jaśniała w oczach osób umierających. Jeśli jakaś osoba była ubrana w łachmany, pokryta kurzem, cuchnęła albo była naprawdę złego usposobienia – była istotą ludzką, samym Jezusem. (...)
Jeśli wartość danej jednostki jest aż tak wielka, życie jego/jej musi być równie cenne. Brak ukochania życia jest brakiem ukochania ludzkości, niezależnie od tego, czy dana osoba znajduje się w łonie matki, w kołysce, w szkole, w społeczeństwie; czy jest pogrążona w długach, przesiąknięta nienawiścią, czy jest potencjalnym terrorystą lub nieuleczalnie chora. Osoba w śpiączce nie jest rośliną. Wartość jej życia nie mierzy się w terminach utilitarystycznych. (…)
To, co służy dziecku w łonie matki lub osobie znajdującej się u kresu życia, nie jest odrzucenie życia przez dopuszczenie się aborcji czy eutanazji, ale przyjęcie miłości i sensu przynależności. I naszym zadaniem jest to zapewnić. (…)
Największy wysiłek cywilizacji ludzkiej w każdej epoce historycznej skupiał się na usiłowaniu ratowania, polepszenia i przedłużania życia. Odebranie życia ludzkiego w imię szlachetnych przyczyn czy zasad religijnych jest jak złożenie ofiary Molochowi. Ile czasu potrzebowaliśmy na to, by sprawić, że przemoc stała się jedynie częścią zabójczego instynktu społeczeństwa! I właśnie Matka Teresa ma przesłanie dla tych kontekstów. Zabierając dziecko z ulicy i biorąc je w swoje ramiona, krzyczała do świata: “Życie jest cenne”. (…)
Święta z Kalkuty wydaje się przypominać światu (...), że każda jednostka może stać się artystą, prorokiem, mędrcem lub świętym; bohaterem w każdym aspekcie życia. W rzeczywistości szarzy ludzie są powołani do przeżycia nadzwyczajnego życia. W jaki sposób dana osoba może odkryć bohatera, który drzemie w jej wnętrzu? Matka Teresa pokazała, że to istotnie może się stać, zaczynając od slumsów.
Źrodło: AsiaNews