Minęły już dwa tygodnie od momentu, kiedy salezjański ośrodek edukacyjny udzielił schronienia w swoich pomieszczeniach ponad 100 osobom, z których większość to kobiety i dzieci. Innych 200 osób przychodzi codziennie na obiad i kolację, a jeszcze inna grupa 200-osobowa otrzymuje pomoc w różnych dzielnicach, gdzie zostali umieszczeni jako przesiedleńcy.
Salezjanie obecni w Gwinei Równikowej, podobnie jak i w innych krajach świata, stanowią punkt odniesienia dla miejscowej ludności. Społeczna jadłodajnia służy 200 osobom dotkniętym skutkom pandemii, z czego ci mogą skorzystać w środę i sobotę w salezjańskim Instytucie hiszpańskim w miejsce Bata, a poza tym działa stołówka młodzieżowa, która jest czynna w niedziele.
Dla tych setek osób, które zobaczyły swoje zniszczone domy po eksplozjach, jakie miały miejsce w koszarach Nkoantoma, naturalnym odruchem było zwrócenie się z prośbą o pomoc do duchowych synów Księdza Bosko. Te eksplozje były bardzo silne i niszczące: nawet w miejscach nabardziej oddalonych od tej katastrofy skutki są widoczne w kawałkach szyb i drzwi, popękanych ścianach, podczas gdy samo epicentrum jest niedostępne.
Salezjańska Prokura Misyjna z Madrytu, “Misiones Salesianas”, już przekazała 5 tys. euro w ramach pierwszej fazy pomocy. Jednak trzeba o wiele więcej: pilnie potrzebna jest odzież, niepsująca się żywność, lekarstwa...
“Przeżywamy coś więcej niż horror. Salezjańska szkoła znajduje się 2,5 kilometra od miejsca wybuchów, ale nie doznaliśmy wielkich szkód; jednak wszystko się trzęsło i nawet ja podskoczyłem w momencie przejścia fali uderzeniowej” – wspomina salezjanin Francisco Moro, dyrektor hiszpańskiego Instytutu salezjańskiego w Bata.
Pierwszy wybuch pojawił się o godzinie trzeciej po południu, a “gdy zobaczyliśmy wielką ciemną łunę, myślilismy, że spadł jakiś samolot. Potem nastąpiły kolejne i dowiedzieliśmy się, że stało się to w koszarach wojskowych. Wydawało się, że to wojna, bo był wielki huk, cała amunicja eksplodowała” – mówi dalej salezjanin.
“Wszyscy przeżyli wielką traumę z powodu tego, czego doświadczyli, stą też już na początku zapewniliśmy im śniadanie, obiad i kolację. Obecnie zajmujemy się chorymi i umieszczamy ich w szpitalach, ubieramy ich, prowadzimy również zajęcia rekreacyjne dla dzieci, by zapomniały o tym, co się stało. Ale potrzebujemy wsparcia, byśmy mogli im zapewnić dalszą pomoc, ponieważ dotąd przychodzi również wiele innych osób, by zjeść obiad, gdyż nie mogą sobie na to pozwolić z powodu pandemii” – wyjaśnia dyrektor salezjańskiej szkoły.