Każdego wieczoru ks. Bolla spisywał wydarzenia z danego dnia. W tym pamiętniku znajdują się liczne jego modlitwy, które, bardziej niż modlitwami, są prawdziwymi rozmowami z Panem. I właśnie w Schio, w obecności Przełożonego Generalnego, modląc się, wspominano powołanie, misję i przygotowanie do śmierci ks. Bolli, przytaczając jego słowa.
Wspomina w swoim pamiętniku: Miałem 12 lat, kiedy odczułem całkowitą pewność, że Pan mnie wzywa, bym został kapłanem. W sierpniu 1944 roku, wchodząc do oratoryjnej kaplicy, gdzie przebywali moi koledzy raczej hałaśliwi, usłyszałem głos Jezusa, który wyraźnie do mnie mówił: “Będziesz misjonarzem i zaniesiesz im moje Słowo. Będziesz dużo wędrować pieszo”.
A kiedy wyjechał na misje, powiedział: Panie, pozostawiam moją rodzinę, moich przyjaciół, moją ziemię, moje piękne góry jedynie ze względu na Ciebie, aby dać Cię poznać wielu ludziom, którzy jeszcze nie doznali łaski spotkania Ciebie. Oddałem wszystko w Twoje ręce. Rób wszystko Ty, ponieważ teraz cały należę do Ciebie.
Ks. Bolla oparł swoje doświadczenie misyjne na trzech kolumnach:
- Nie udam się do Achuar jako konkwistator… Nie mam także zamiaru posiadać budynki czy szkoły... Chcę żyć jak wędrowiec, chodząc od wioski do wioski.
- Będę żyć prosto jak przybysz i będę zadowolony z tego, co w swej dobroci Achuar będą mogli mi ofiarować; będę chciał w pełni żyć w stylu Achuar... Nie tracąc nigdy tożsamości kapłana i zakonnika.
- Złożę całą moją ufność w Opatrzności Pana, który da mi to, co konieczne, z chwilą, kiedy poświęcę się budowniu królestwa Bożego.
Jak prawdziwy duchowy syn Księdza Bosko wyznawał w swoich ostatnich modlitwach: Jakże wielką radość daje mi zaufanie co do tych trzech punktów: Eucharystia, Madonna, Papież.
A krótko przed tym, jak stracił przytomność, tak rozmawiał z Jezusem: Jezu, patrzę twoimi oczyma i kochm cię... Pozostań ze mną i z nami wszystkimi, Panie, bo się ma ku wieczorowi.