Czwarta Ewangelia zaczyna swoją “księgę znaków” świętem: weselem. Tak więc chodzi tu o święto pełne życia i nadziei, ducha jedności oraz ducha rodziny i przyjaźni. Zazwyczaj w czasie takiego święta, gdy wszystko układa się dobrze, wszyscy czują się braćmi i siostrami, utożsamiając się z przeszłością nowych małżonków, z ich korzeniami i historiami. I także wszyscy spoglądają z nadzieją na przyszłość tej nowej rodziny, tego nowego drzewa, które, jak ma się nadzieję, wyda obfite owoce. A więc krzyżują się tu przeszłość i przyszłość, z różnymi korzeniami i oczekiwanymi owocami.
Również my, jako Rodzina Salezjańska, bierzemy udział w takim “weselu”, nie tylko przez czas trwania tych dni, ale za każdym razem, kiedy się znajdujemy razem, i rzekłbym, każdego dnia, w codzienności, w jakiej upływa nasze życie, zajęcia i misja. Także my stanowimy skrzyżowanie kultur, korzeni, historii i bardzo dobrze nam robi to celebrowanie braterstwa, przyjaźni i komunii, ponieważ napełnia nas nadzieją co do przyszłości tego drzewa, które nie przestaje wydawać licznych owoców życia i świętości.
W Kanie była Matka, matka Jezusa, jak mówi Ewangelia. Także tutaj, na via Pisana, znajduje się Matka: ta sama, matka Jezusa. Czy Ją widzicie? Czy Ją czujecie? Oczywiście, że tutaj się znajduje, w przeciwnym razie to święto nie byłoby takie samo. To On troszczy się, dodaje zachęty i, a czemuż by nie, pieści to nasze braterstwo. Czwarty artykuł Karty tożsamości Rodziny Salezjańskiej mówi, że jesteśmy “wspólnotą charyzmatyczną i duchową (złożoną z różnych grup)... powiązanych między sobą więzami duchowego pokrewieństwa i apostolskiego powinowactwa”. Piękne stwierdzenie! I w centrum tego pokrewieństwa znajduje się Matka, która, jako kobieta i jako matka, jest zawsze uważa na swoje dzieci, czyniąc to zawsze z oczyma otwartymi i czujnymi, aby rozeznać potrzeby swoich małych, chociaż ci “malcy” są już pełnoletni. I to się stało w czasie wesela w Kanie Galilejskiej. Ona zuważyła swojego syna, Jezusa: “Nie mają wina”. A bez wina nie ma święta. Wcześniej było, ale się skończyło. W samym środku święta zabrakło jednego z elementów, które je charakteryzuje, i to nie tylko w dosłownym słowa tego znaczeniu czy metaforycznym, ale – w głębokim sensie symbolicznym.
I tak oto, w centrum święta, obrazującego życie, a także naszą Rodzinę, wyłania się niespodzianie potrzeba. My, spokrewnieni ze sobą oraz przyjaciele i przyjaciółki Księdza Bosko, dobrze wiemy, że współczesny świat ma wiele potrzeb. Świat powojenny (dwie wielkie wojny światowe, zimna wojna, wojny domowe, itd.) wydaje się zmierzać w końcu w kierunku lepszego świata, bardziej zjednoczonego i solidarnego, bardziej ludzkiego, rozwiniętego i braterskiego, o czym kazał nam zamarzyć “better place” naszej modlitwy piątkowego przedpołudnia. Ale wielokrotnie zauważamy, że do tego brakuje nam jeszcze bardzo dużo...
Nasze pytanie powinno być następujące: O ile więcej możemy jeszcze zrobić, chociaż już robimy bardzo wiele? To jest bardzo ważne, powiedziałbym, że fundamentalne, byśmy nauczyli się od naszej Matki być uważnymi, zawsze podnosić wzrok i nie zamykać się w sobie samych, w naszych trudnościach, w naszych cierpieniach, czyniąc to z egoistycznych pobudek, ale zawsze być czujni i czuwający, kierując przyjaźnie nasze oczy przede wszystkim na najbardziej potrzebujących, na ludzi młodych, dla których się zrodziliśmy, do których zostaliśmy powołani i posłani. Po raz wtóry, i nigdy nie przestanę tego czynić, proszę prawdziwą Rodzinę Salezjańską, by wyszła poza siebie, poza mury naszych dzieł, potrafiąc wyjść poza swoje osobiste projekty, programy, sukcesy i wygody.
Światu, a także wielokrotnie – naszym wspólnotom i rodzinom, brakuje wina, tj. radości i święta życia, które wyrażałoby się w życiu, które warto przeżyć. A przecież my, najdrożsi, odziedziczyliśmy wielką winiarnię! A naszą winiarnią jest nasz charyzmat, który podzielamy! Nasz kochany Ojciec, Ksiądz Bosko, napisał w liście do ks. Costamagna, ówczesnego inspektora w Buenos Aires. Odnoszę się tutaj do listu napisanego w dniu 10 sierpnia 1885 r. z okazji rekolekcji współbraci, które miały się wkrótce odbyć. Napisał tam m.in.: Następnie chciałbym ja sam wygłosić kazanie albo lepiej – konferencję na temat ducha salezjańskiego, który powinien ożywiać i kierować naszymi działaniami i każdym naszym dyskursem. Jest nim nasz system prewencyjny”. Tłumaczenie hiszpańskie nadaje jeszcze większej siły temu zwrotowi: “Que lo nuestro sea el sistema preventivo”, uwzględniając zwłaszcza kontekst i treść listu. A w liście, który napisał do Cagliero, ówczesnego wikariusza apostolskiego Patagonii, cztery dni wcześniej, można było przeczytać: “Miłość, cierpliwość, łagodność [...] czynić dobro wszystkim, którym można, nikomu – zła. To odnosi się do salezjanów, wychowanków, a także innych osób z wewnątrz i zewnątrz”.
Powiedzieliśmy, że bez wina nie ma święta. Dla nas, najdrożsi bracia i siostry, system prewencyjny jest właśnie naszym systemem. Tak więc bez życia systemem prewencyjnym nie ma dla nas ducha (tj. nie przeżywamy wspólnie przygodę w Duchu Świętym!) i nie ma prawdziwego życia salezjańskiego: święto się skończyło.
To wino nie jest wyłącznie owocem naszych wysiłków... ale owocem przemierzenia drogi wskazanej przez Jezusa i ożywianej przez Ducha Świętego. To Jezus uczynił wino z wody. Ale byli także i słudzy, którzy spełnili polecenie Matki Jezusa, która poprosiła ich o przyniesienie wody. Oto ten prosty, ale zasadniczy i fundamentalny element. Bądźmy uważni na “polecenie Dziewicy” – do czego zachęciła nas również nasza współsiostra Maria Ko – by dostarczyć naszej wody, chociaż może wydawać się nam doprawdy dziwne to, czego się od nas żąda. Ale uwaga. To, czego się od nas żąda, chociaż wydaje się nam bardzo proste i mało znaczące, w zestawieniu z potrzebami i “winem”, którego brakuje, jest tutaj zasadnicze i dogłębnie fundamentalne. Istotnie, aby dotrzeć do posiadania prawdziwej wody, musimy zaczerpnąć ze studni, i im bardziej uda nam się dotrzeć w głąb, tym bardziej czystą wodę będziemy czerpać, ponieważ ta będzie wypływać z głębi naszego serca i naszego istnienia.
W Wiązance zaproponowałem pogłębioną drogę wam, młodzieży i osobom, do których zostaliśmy posłani. Ta droga, którą ująłem jako “Wyzwania i Propozycje” charakteryzuje się dwojakim ruchem w kierunku głębi i na zewnątrz. Powtórzę je raz jeszcze: Wejrzeć w głąb siebie; Poszukiwać Boga; Spotkać się z Jezusem; Stać się/Być Jego; Przyjąć zasadnicze wartości życia ludzkiego, takie jak rodzina, przyjaźń, solidarność, wymiar eklezjalny oraz życie jako dar z siebie, i na koniec – Doprowadzić do końca program życia, który będzie odpowiedzią na wezwanie Boże.
Święto, Matka, potrzeba i rzecz, którą należy przekazać.
Przekazujmy wielu z tej naszej winiarni, którą przejeliśmy z serca Księdza Bosko, i pozwólmy każdego dnia prowadzić się Jej, Matce Jezusa, która się nami opiekuje i uczy, byśmy to czynili jedni drugim.
Nasza Matka Wspomożycielka i Matka Kościoła pomoże nam kroczyć i służyć w każdym zakątku ziemi, i “Z Jezusem przeżywać wspólnie przygodę w Duchu Świętym”.