Ewangelia jest żywa. Zawsze. Tak więc może się zdarzyć, że będzie nam dane przeżywać w naszej codzienności jakąś stronicę ewangeliczną. Osobiście wiele razy przeżywałem treść jednej z najbardziej wspaniałych kart Ewangelii; tę opowiadającą o Jezusie, który pochwalił skromną ofiarę (nic nie znaczącą w oczach ludzkich) ubogiej wdowy, jaką ta wrzuca do świątynnej skarbony, a która była wszystkim, co posiadała, by jakoś żyć. Jednak w oczach Boga była to całkowita ofiara.
Ostatnim razem tego doświadczyłem po moim powrocie z wytężonych i bardzo pięknych Dni Duchowości Rodziny Salezjańskiej na Valdocco (Turyn), w których uczestniczyło 367 osób należących do 22 z 31 grup oficjalnie ją tworzących; gałęzi, które składają się na wielkie drzewo, jakim jest Rodzina Salezjańska Księdza Bosko.
Otóż na moim biurku znalazłem kopertę, a w niej list. Został przesłany z małego miasta we Francji. Mam nadzieję, że, zachowując anonimowość autora tego listu, jego nadawca nie będzie mieć nic przeciwko temu, jeśli o nim powiem, ponieważ to wszystko, co jest piękne i dobre, powinno być poznane.
Osoba, która do mnie napisała, była już w bardzo podeszłym wielu, liczyła 92 lata; włoska emigrantka, żona i matka, która ostatnio została wdową.
Co różniło ten llist od setek podobnych listów, które przychodzą każdego dnia? Niezwykłym uczyniła go sama nadawczyni, która napisała go wielkimi i wyraźnymi literami, „cały własnoręcznie”. Do listu została dołączona ofiara dla biednych z jakiegoś miejsca salezjańskich misji na świecie. Również i to nie jest czymś nadzwyczajnym, jako że wiele osób przekazuje swoje małe datki na najbiedniejszych, dzięki czemu można wyświadczyć wiele dobra.
Tym, co czyniło szczególnym ów gest tej pani, było to, co ofiarowała. Chodziło o coś, co naprawdę należało do niej i posiadało wielką wartość sentymentalną. Ofiarowała obrączki ślubne, swoją i swojego zmarłego męża, wraz ze srebrnym naczyniem do zanoszenia komunii św. choremu do domu.
Muszę przyznać, że bardzo mnie to wzruszyło. Przeczytałem ten list kilka razy i zastanawiałem się długo nad tymi dwiema obrączkami, pokornym i cennym znakiem miłości dwojga osób.
Obiecałem sobie, że osobiście przekażę tę darowiznę, w postaci uzyskanych za nią pieniędzy, jednej z naszych najbiedniejszych misji. Te zostaną przeznaczone na podstawową pomoc rodzinom najbardziej potrzebujących i edukację jakiejś dziewczynki, by zapewnić jej bardziej godną i szczęśliwą przyszłość. Myślę, że jako kobieta, ta pani będzie zadowolona, gdy dowie się, że symbole jej miłości przeobraziły się w możliwość bardziej pogodnej przyszłości dla nieszczęśliwej dziewczynki. Jestem także przekonany, że również pożywienie, które zostanie nabyte dzięki tej darowiźnie, nabierze bardzo szczególnej wartości dodatkowej.
W końcu „dobra wiadamość”
Jesteśmy wszyscy zszokowani codziennymi wiadomościami dotyczącymi naszej globalnej społeczności. Niepokoi fakt, iż tak łatwo przyzwyczailiśmy się do śmierci: śmierci przyrody, zniszczonej zanieczyszczeniem przemysłowym; śmierci na drogach; śmierci w wyniku przemocy; śmierci nienarodzonych; śmierci dusz. To nie do zniesienia, z jaką obojętnością przyjmujemy przerażające dane, które mówią o śmierci milionów głodujących ludzi, i z jaką bezczynnością podchodzimy do cichej, ale skutecznej i stałej przemocy ze strony niesprawiedliwych struktur, które spychają najsłabszych na margines.
I pomyślałem sobie, a dlaczego ten gest, tak dogłębnie ludzki i przesiąknięty prawdziwym uczuciem względem innych, jak ten owej wdowy, o którym wam opowiedziałem, nie mógłby być dobrą wiadomością? Ciche i dyskretne przesłanie, jakie się z nim łączy, to przecież prawdziwa, wielka „dobra nowina”.
Pisarz Alessandro d’Avenia opowiada historię pewnego dziecka, które w szkole narysowało gwieździste niebo. Wskazując na rysunek, nauczycielka zapytała je z uśmiechem: «A z czego są wykonane gwiazdy?»
«Ze światła» odpowiedziało z przekonaniem dziecko, nie wiedząc nawet, co mówi. «A dlaczego?» pytała dalej nauczycielka. Wtedy dziecko spojrzało na swoją mamę, poszukując odpowiedzi na pytanie, na które nikt jest w stanie odpowiedzieć. Mama również na nie spojrzała, pytając łagodnie: «Andrea, dlaczego?».
«Ponieważ Ziemia jest pełna mroku» odpowiedział chłopczyk.
Jeśli ten świat jest pełen ludzi, którzy „żyją w mroku”, to francuska wdowa zapaliła światło. Jestem pewien, że również wy, podobnie jak ja, jesteście z tego powodu szczęśliwi.
Życzenia z Timoru Wschodniego
Piszę z Timoru Wschodniego, znajdując się wśród osób bardzo prostych, które żyją w skromny sposób, ale które są serdeczne i szczodre, odznaczają się wielką wiarą, chociaż są doświadczani wielkim cierpieniem i wyrzeczeniem.
Niedawno obchodziliśmy Święto Księdza Bosko. Wkrótce, w Fatumaca, odbędę spotkanie i odprawię Eucharystię dla tysięcy osób, w której wezmą również udział członkowie Stowarzyszenia Maryi Wspomożycielki.
Widzę, że charyzmat salezjański nie przestaje zapuszczać głębokich korzeni w tym dobrym, religijnym i gościnnym narodzie. To także jest nasz świat. To także są wieści płynące z niego.
Wszystkim wam przekazuję moje najserdeczniejsze życzenia wszelkiej łaski i błogosławieństwa.