Najbardziej zaskoczonymi ze wszystkich, jak opowiada ks. dos Santos, byli właśnie inni księża biorący udział w tej ceremonii. “Nigdy w moim życiu nie pomyślałem, że wchodząc do zakrystii kaplicy watykańskiej spotkam Ojca Świętego tam siedzącego, uśmiechniętego, szczęśliwego, radosnego, naturalnego. To on osobiście zadecydował, że będzie przewodniczyć tej uroczystości” - stwierdził salezjanin.
Początkowo celebracji eucharystycznej miał przewodniczyć kapelan papieskiej gwardii szwajcarskiej, tak więc kapłani obecni w zakrystii zaczęli się między sobą pytać, czy papież przybył tylko po to, aby “skierować jakieś słowo, przesłanie”. A potem było wielkie zdziwienie, kiedy zobaczono, że “papież znalazł się tam, aby przewodniczyć celebracji”.
Właśnie ta decyzja papieża, jego postawa, nacechowana “wewnętrzną pogodą, prostotą” - mówi dalej salezjanin – wyraźnie potwierdzają zainteresowanie papieża “owocami swojej parafii, jako prawdziwego proboszcza”.
“Czynił to często jako proboszcz, jako biskup i jako kardynał w Buenos Aires, ale tutaj na Watykanie po raz pierwszy widziałem go udzielającego sakramentu małżeństwa” - stwierdził salezjanin.
W swojej homilii, jak to ma zazwyczaj miejsce, papież wskazał na trzy kluczowe słowa: “zacząć na nowo” - odnosząc się do nowego życia w dwoje małżonków; “zatrzymać się” - na etapach przeżywanych trudności, aby z odwagą spojrzeć sobie w oczy i umieć sobie przebaczyć oraz “powziąć na nowo drogę” - decydując się nadal kochać.
Po celebracji eucharystycznej ks. dos Santos zagadnął Ojca Świętego: “To wyraz tęsknoty za czasami parafialnymi!”. A papież Franciszek na to: “Właśnie dlatego przybyłem tutaj!”.