Egipt – “Pan nigdy nie pozwoli, by czegoś zabrakło”. Wywiad z ks. Reefatem, salezjaninem

25 kwiecień 2016

(ANS – Kair) – Abuna Louis Ghorghi Reefat jest salezjaninem ze wspólnoty w Kairze-Zaytoun. Nicoletta Volpi, z ekipy komunikacji społecznej Włoch Środkowych, przeprowadziła z nim wywiad, pytając go o życie, Egipt i młodzież. Oto jego skrót. 

Jak zrodziło się powołanie salezjańskie w kraju w większości muzułmańskim?

Miałem w rodzinie krewnego księdza, który dla mnie był wzorem i świadkiem. Urodziłem się w Górnym Egipcie i uczęszczałem do chrześcijańskiej szkoły podstawowej, do której w większości chodzili muzułmanie. Miałem wśród nich wielu kolegów, sam dyrektor szkoły był muzułamninem, nawet trochę fanatycznym.

W czwartej klasie szkoły podstawowej pomyślałem o wstąpieniu do seminarium. Dwa lata później decydujące było spotkanie z pewnym salezjaninem, który mówił mi o powołaniu. Wspomniałem mu, że chciałbym zostać księdzem (…) i ten zaproponował mi wstąpienie do Zgromadzenia Salezjańskiego zamiast do katolickich koptów. Spotkanie z salezjanami łączyło się z wieloma małymi “skandalami”, jak chociażby faktem, iż ksiądz wkłada spodnie zamiast typowego stroju egipskiego czy kąpie się w morzu w stroju kąpielowym.

Co może ksiądz powiedzieć jako Egipcjanin o obecnej sytuacji politycznej i gospodarczo-społecznej?

Wiele rzeczy się zmieniło, na lepsze... Sama obecność 24 chrześcijan w aparacie rządowym świadczy o większej wolności, jaką przyznano. Tak więc nie jest czymś dziwnym, że np. jakiś chrześcijanin wychodzi na ulicę i składa życzenia muzułmanom z okazji Ramadanu (…). Gdy chodzi o poziom gospodarczy, potrzeba jeszcze czasu, aby można było oglądać owoce: obecni tra okres porządkowania spraw.

Czy może ksiądz opowiedzieć nam jakąś anegdotę?

Mają miejsce zawsze liczne spotkania i pojawia się wiele próśb o pomoc, jak to miało miejsce w przypadku rodziny, ktorą poznałem kilka tygodni temu. Mąż, żona, 6-letnia córka i 4-letni syn. Przybyli dwa miesiące temu z Kairu z nadzieją, że uda się wyleczyć wątrobę tej kobiety, chociaż nie mieli pieniędzy. Kiedy ich poznałem potrzebowali przynajmniej 50 lirów na lekarstwa. Tego samego dnia pewien dobroczyńca dał mi 200 lirów i ja im je przekazałem. Inne wydatki związane z leczeniem były regulowane stopniowo, ale zawsze powtarzałem, że Pan zatroszczy się o potrzebne pieniądze. Opatrzność nigdy mnie nie zawiodła! Zawsze była mi życzliwa, naprawdę! (…) Pan nigdy nie pozwoli, by czegoś zabrakło.

Źródło: DonBoscoICC

InfoANS

ANS - “Agencja iNfo Salezjańska” - jest periodykiem wielotygodniowym telematycznym, organem komunikacji Zgromadzenia Salezjańskiego, zapisanym w Rejestrze Trybunału Rzymskiego pod nr 153/2007.

Ta witryna używa plików cookies także osób trzecich w celu zwiększenia pozytywnego doświadczenia użytkownika (user experience) i w celach statystycznych. Przewijając stronę lub klikając na któryś z jej elementów, wyrażasz zgodę na korzystanie z plików cookies. Chcąc uzyskać więcej informacji w tym względzie lub odmówić zgody, kliknij polecenie „Więcej informacji”.